inne koty , ,

Mentor. Po co hodowcy jego wsparcie?

            Hodowcy na swojej drodze napotykają codziennie wiele problemów. Zanim na dobre zaczną przygodę z hodowlą pojawia się masa pytań… Gdzie szukać informacji? Jak założyć hodowlę? Jakie dokumenty są potrzebne? Który związek wybrać i dlaczego? Jaki przydomek? A w szczególności – jaką rasę hodować i dlaczego tę? Jak już te podstawowe problemy uda się rozwiązać spada lawina nowych… Który kot jest dobrym kotem do hodowli? Czy kot hodowlany a wystawowy to to samo? Ile kotów powinno znaleźć się w mojej hodowli? Czy powinienem mieć swojego kocura, czy raczej korzystać z już dostępnych? Co to jest plan hodowlany i jak go ułożyć?

            Te wszystkie zagadnienia powodują, że wielu adeptów pracy hodowlanej już na starcie rezygnuje. A to dopiero początek! Problemy, z którymi przychodzi się zmierzyć potem są dużo bardziej skomplikowane i złożone. Jak dbać o zdrowie moich kotów? Jakie testy przeprowadzić? Które koty krzyżować i dlaczego te? Separować kocią mamę od reszty stada czy nie? Co robić, gdy kotka nie ma rujki lub ma ją zbyt często? Czy kocur hodowlany może być sfrustrowany? Jeśli tak – jak mu pomóc i ten stan łagodzić? Czy koty hodowlane zawsze żyją w zgodzie? W jaki sposób socjalizować kocięta?

            Na te wszystkie pytania nie znajdziemy odpowiedzi w jednej książce . Może w kilku? Sama też poruszam to ważne zagadnienie w moim Poradniku. Są takie pytania, na które nie odpowie nawet wszechwiedzący wujek google…

Z pewnością jednak odpowie na nie praktyka. Ale także… dobry mentor!

            Kim on właściwie jest? Czy warto zadać sobie trud i takowego zdobyć? Co można dzięki temu zyskać? Jak wyglądać powinna sylwetka mentora i ucznia? Postaram się opowiedzieć na te pytania, przybliżając temat.

            Mentor przede wszystkim jest hodowcą z doświadczeniem. Praktykiem, który teorię ma w małym palcu, ponieważ nie raz już tą ścieżkę przeszedł. Jest także przewodnikiem. Cały czas się uczy, bierze udział w kursach, seminariach, czyta, poznaje, rozmawia z innymi doświadczonymi hodowcami… nie spoczywa na laurach! Jest idealnie, gdy ma co najmniej dziesięcioletnie doświadczenie w prowadzeniu hodowli i zna całe spektrum zagadnień z nią związanych. Jest również powiernikiem, przyjacielem i nieocenionym wsparciem w trudnych chwilach dla początkującego adepta. Zawsze odbiera telefon, także w nocy. Odpowiada na maile, rozmawia na czacie, forum… Ma w swoim charakterze takie cechy jak: cierpliwość, uczynność, lojalność, umiejętność słuchania i współpracy, obecność i zaangażowanie w problemy początkującego. Chodzący ideał!

            Nie zawsze jednak mentor odpowiadający temu opisowi będzie w stanie pomóc. Dlaczego? To bardzo proste – bo nie wszystko od niego zależy. Mentor z prawdziwego zdarzenia tworzy z uczniami relacje, wiąże się z nimi. Jak to w kontaktach między ludźmi – nie zawsze to się udaje. Jeśli jednak pojawi się chemia – jest duża szansa na udaną wieloletnią współpracę. Należy pamiętać, że odpowiedzialność za ten „związek” leży po obu stronach.

            Co powinno cechować ucznia? Nie może być pasywny. Musi działać. Oczekiwanie, że mentor przekaże całą wiedzę jest błędem podstawowym! Początkujący musi być gotowy zgłębiać temat, uczyć się samodzielnie, czytać branżowe książki, artykuły, brać udział w seminariach, szkoleniach czy kursach. Mentor nie jest pedagogiem. Jego zadaniem jest prowadzić za rękę. Nie zrobi jednak za swojego podopiecznego całej roboty! Początkujący hodowca musi się zaangażować i współpracować ze swoim przewodnikiem. Omówić z nim swój plan, który być może będzie wymagał ulepszenia? Musi wytrzymać krytykę i się jej poddać. Jeśli już osiągnięty zostanie konsensus, należy się go z pokorą i konsekwencją trzymać. Osobiste pomysły winny być z mentorem omówione – lojalność jest wymagana od obydwu!

            Wydaje się całkiem proste prawda? Z jednej strony mądry mentor, z drugiej – uczeń, który chce poszerzać wiedzę. Tworzą pozytywną relację. Finał!

Dlaczego zatem brakuje mentorów? Czemu nie jest tak, że rozpoczynający karierę hodowlaną może ich wybierać? Dlaczego są hodowcy, którzy nigdy o mentorach nie słyszeli a wielu za nimi tęskni? Czy to jest w porządku?

            Teoria i praktyka często nie idą w parze – oto najlepszy przykład.

W mojej ocenie hodowca sprzedający kota hodowlanego winien ponosić za niego odpowiedzialność. Wyrazem tej odpowiedzialności jest mentoring. Koniec kropka.

To bardzo naturalna sprawa, prawda? Hodowca sprzedający kota do hodowli posiada wiedzę i doświadczenie. Wydaje się nawet, że w jego interesie jest wspomaganie młodego hodowcy. Powierza mu przecież swój skarb – kocię, linie którymi się opiekuje, nie rzadko od pokoleń. Jak może go nie wesprzeć? Ale czy samo wsparcie wystarczy młodemu hodowcy? Uważam, że nie. To zbyt mało. Młody niedoświadczony hodowca, szczególnie na początku swojej drogi potrzebuje wsparcia, obecności kiedy przyjdzie zmierzyć się z problemem. Oczekuje pomocy mentora i powinien ją otrzymać. Jeśli hodowca (sprzedawca) nie był gotowy na niesienie takiej pomocy dlaczego sprzedał kocię? Obowiązkiem hodowcy jest wspierać opiekunów jego kociąt, także kastratów. Wielu hodowców to robi i chwała im za to! Kot hodowlany wymaga szczególnej opieki, innych warunków – za tym idzie odmienna cena. To jest satysfakcja hodowcy – jego wynagrodzenie.

Są wspaniali, wielcy hodowcy którzy rozumieją te potrzeby, zależności i konieczność niesienia pomocy młodszym kolegom. Robią to pro bono, z potrzeby serca, niekiedy przez wiele lat… jest jednak ich bardzo niewielu. Zastanawiające jest, że hodowcy z wieloletnim doświadczeniem, których przecież nie brakuje, nie podejmują się tego zadania… Nie idzie za tym żadna nobilitacja środowiskowa – to też zaskakujące… A szkoda!

Analizując ten problemem – doszłam do następujących wniosków:

– po pierwsze brakuje wiedzy. Trudno dzielić się czymś, czego się nie ma. Z pustego i Salomon nie naleje! Hodowcy nie mający wiedzy, bądź nie będący jej pewni – są niechętni do tego typu przedsięwzięć. Może i lepiej? Ale… czy taka osoba powinna być hodowcą…?

– po drugie – trudno się dziwić, że tylko najodważniejsi hodowcy są mentorami. Brakuje wsparcia w tym zakresie. Zatem nawet hodowca z  dużym doświadczeniem, wiedzą i chęcią pomocy może czuć się zagubiony i samotny w tym przedsięwzięciu.. To jest po prostu trudne.

– po trzecie – wspomniana odpowiedzialność. Hodowcy nie chcą jej ponosić. Mało zrozumiałe, ale bardzo prawdziwe i smutne. Szczególnie w przypadku kotów hodowlanych odpowiedzialność powinna być podwójna. Jako hodowca odpowiadam nie tylko za moich rezydentów ale także za ich dzieci w zakresie ich zdrowia, socjalizacji, itd. ale także zdolności reprodukcyjnych czy potomstwa. Niestety wielu hodowców zwalnia się z tego obowiązku. Oceniam to negatywnie, ponieważ taka obserwacja prowadzi do konkluzji o prowadzeniu hodowli dla zysku lub dowodzi lenistwa.

            A co w przypadku kiedy jeden mentor nie spełnia naszych oczekiwań? Kiedy z zakresu jego wsparcia chcemy wziąć jedynie część wiedzy, umiejętności, praktyki? Czy to w porządku że szukamy dalej i mamy więcej jak jednego mentora? Odpowiedź twierdząca w moim przekonaniu jest prawidłowa. Każdy hodowca jest inny, ma inne poglądy na zagadnienia hodowlane np. dotyczące kastracji, żywienia, inne doświadczenia. Każdy z nas się uczy, ten początkujący jak i ten doświadczony. Może się okazać, że z biegiem czasu uczeń przerośnie mistrza, naturalna wówczas jest tęsknota za innym „większym” autorytetem. To nic złego! Wręcz to naturalne i powinno znaleźć zrozumienie, zarówno ucznia jak i nauczyciela. Nie powinno jednak kolidować z lojalnością, o której było wyżej.

            Artykuł jest zaledwie wprawką do trudnego tematu, jednak mam nadzieję, że rozpocznie dyskusję na ten temat. Chciałabym, aby pozytywnie wpłynął na świadomość młodych hodowców, znajdujących się u progu podjęcia decyzji o rozpoczęciu hodowli. Jeśli zawiodą Was hodowcy od których nabyliście swoje koty – szukajcie dalej. To nie jest łatwe zadanie, jednak nie niemożliwe. Można zyskać bezcenne wsparcie i przyjaźń na lata… Pomoc w trudnych chwilach jest potrzebna… ich w hodowli nie brakuje. Dobrze, aby początkujący mieli wówczas przy sobie kogoś zaufanego…. mentora właśnie!