inne koty praca behawiorysty , , , ,

Socjalizacja z izolacją to nieszczęśliwe sformułowanie na proces łączenia kotów w grupy, zwany potocznie „dokoceniem”.

Koty są fakultatywne społecznie, co oznacza, że wcale nie muszą ale mogą funkcjonować z innymi kotami w jednej grupie gatunkowej. Ta reguła wiąże się m.in. z ich terytorialnością. Przestrzeń po której się poruszają, na której spełniają swoje potrzeby, jest bardzo cennym zasobem i z tego powodu jej chronią w obawie o zagarnięcie w posiadanie przez innego kota. To dlatego mamy problemy z ich łączeniem w grupy pod naszymi dachami (tym bardziej w hodowlach), gdzie przestrzeń i zasoby są najczęściej mocno ograniczone w stosunku do środowiska naturalnego lub zagarnięte przez mieszające tam już koty.

Z tych też powodów „dokacanie” kotów jest trudne i wymagające. Sprawy potencjonalnemu opiekunowi, czy radzącemu mu hodowcy, nie ułatwiają obiegowe metody pracy, niezapewniające kotom dostatecznej swobody i podnoszące stres w tej trudnej sytuacji, zamiast go obniżać (jak np. karmienie kotów w bliskiej odległości czy pokazywanie ich sobie w procesie dokocenia przez pionową szparę w drzwiach). Problemów i wyzwań w tym obszarze jest dość dużo, ale warto skupić się na samym utartym, modnym i chętnie, choć w mojej ocenie, błędnie powtarzanym stereotypie nazewniczym.

Co sugeruje socjalizacja z izolacją?

Po pierwsze, daje przekonanie, że koty będziemy socjalizować – a to termin, który de facto jest zarezerwowany dla bardzo krótkiego okresu w kocim życiu, tj. czasu imprintingu. Wdrukowywanie u kociąt trwa do przełomu 7/8 tygodnia życia, po którym zamyka się tzw. okno socjalizacyjne. To co „zapisaliśmy” zostanie z kotem na zawsze. Nijak się jednak ma do momentu łączenia kotów w grupy przy przegrodzie!

„Socjalizacja” użyta w tym kontekście powoduje błędne skojarzenie, w szczególności u hodowców, którym ten specyficzny okres kojarzy się jednoznacznie z kocim dzieciństwem. Co do zasady nie będziemy kotów niczego uczyć! Naszym zadaniem jest jedynie stworzyć dobry grunt pod negocjacje przy bezpiecznej przegrodzie oddzielającej koty (np. siatce w drzwiach). Reszta w kocich łapach, oczach, uszach, ogonach… Dzięki tym warunkom koty mają szansę się obserwować i zacząć bezkonfliktowo komunikować.

Właściwsze wydaje się użycie słowa proces, łączenie w grupy czy po prostu – dokocenie, gdyż oddaje zakres semantyczny złożonej trwającej czynności.

Po drugie użycie terminu „izolacja” przekonuje o konieczności oddzielenia kotów od siebie w czasie, w którym mają za zadanie się poznać (jak mają to zrobić, skoro się nie widzą?). Najgorsze, że idzie za tym praktyka i większość opiekunów przed połączeniem kotów długo je od siebie fizycznie oddziela, zamykając w osobnych pomieszczeniach (oczywiście są niekiedy do tego wskazania zdrowotne i niezbędna jest wówczas kwarantanna). Strach ma wielkie oczy! A dla kota, który jest w ekosystemie również ofiarą, domysły na temat tego kto znajduje się za siatką są bardziej stresujące, niż sam nowy kot. Zatem stosując izolację nie potrzebnie podnosimy już duży stres u kota, zamiast go obniżać. Każdy Rezydent doskonale czuje obcego kota na swoim terytorium i zamknięte drzwi nie załatwią sprawy. Sugestia odosobnienia odsuwa zatem potencjalnego opiekuna od sukcesu w dokoceniu, „izolacja” (tu jako słowo) jest tym samym zbędna.

Słowa mają moc i kształtują rzeczywistość. Wierzę, że używanie ich w odpowiedni sposób pomoże wielu hodowcom i opiekunom w sprawnym łączeniu kotów w grupy.

koty międzygatunkowo psy , , ,

Łączenie różnych gatunków – moje spostrzeżenia na ten temat

            Kto by nie chciał psa i kota pod jednym dachem? Pewnie większość (jak obserwuję) rodzin, ale jak się okazuje, to nie takie proste.

Łączenie zwierząt odmiennych gatunków jest skomplikowanym zagadnieniem, głównie dlatego, że źle się do tego zabieramy. Często zamiast zacząć od poszerzenia wiadomości jak to zrobić, zwierzęta bez żadnego przygotowania są sobie przedstawiane, stawiane przed faktem dokonanym, w naiwnym oczekiwaniu, że „będzie dobrze”, co skutkuje ich wzajemną niechęcią a…  trudno o dobre drugie wrażenie, kiedy pierwsze było przerażające, powodowało lęk, frustrację czy złość, czyli skrajne, negatywne emocje.

            To na co warto zwrócić uwagę, poza:

– dobrym przygotowaniem się do procesu połączenia zwierząt odmiennych gatunków (teoretycznym, aby mieć wiedzę o każdym a także poznać techniki i metody nieawersyjne),

– zapewnieniem obu zwierzętom bezpieczeństwa i przestrzeni to

– uwzględnienie ról, jakie pełnią i różnic, płynące z ich etogramu i potrzeb.

Nie można tracić z oczu, że mamy do czynienia z dwoma indywidualnościami i wzięcie pod uwagę wieku oraz temperamentu zwierząt nie pozostaje bez znaczenia – np. wobec kociego seniora szczeniak może być zbyt natarczywy, a temperamentny kot może dokuczać flegmatycznemu psu.

W przypadku psa i kota (które to połączenie jest najczęstszym w naszych domach, ale równie dobrze możemy analizować w tym zestawieniu kota i świnkę morską lub kota/psa i ptaka) będzie ich wbrew pozorom wiele, m.in. łańcuch łowiecki – sztywny wzorzec zachowania uruchamiany w trakcie polowania.

U psów w wyniku hodowli części łańcucha zostały celowo wygaszone pod kątem użytkowości tych zwierząt, przeciwnie do kotów, które zachowały wszystkie elementy składowe.

            Biorąc pod uwagę wielkość obu gatunków i relatywnie większą reaktywność kota częściej on w tym układzie będzie gonioną ofiarą (chociaż przy dysproporcjach w drugą stronę, kiedy kot (np. Savannah) jest dużo większy od psa (York), agresywne zachowania również się zdarzają). Warto dlatego wziąć pod uwagę różnicę w gabarytach zwierząt pod uwagę.

Tym bardziej jeśli założyć sytuację, kiedy mamy do czynienia z psem, u którego w łańcuchu łowieckim pogoń i schwycenie (jak np. u owczarka niemieckiego, czy posokowca bawarskiego) sama w sobie jest zachowaniem nagradzającym, dającym silną emocję przyjemności w momencie doznawania. Uciekający kot, (które to zachowanie leży w jego naturze w sytuacji zagrożenia, jako jedna ze strategii 5F), będzie bardzo silnym bodźcem, wyzwalającym u psa pogoń. Goniący pies natomiast wywoła u kota-ofiary w łańcuchu pokarmowym uruchomi strategię ucieczki.

Lęk i strach kota to uczucia ulegające szybkiemu warunkowaniu i utrwaleniu, a także generalizacji, przez co kolejne spotkanie i sam już widok psa może wzbudzać reakcję lękową mruczka. Praca post factum ze zwierzętami może okazać się niemożliwa. Z tych powodów warto zadbać o to pierwsze spotkanie. Świadomość opiekuna oraz dobre przygotowanie warunkują często pozytywny skutek międzygatunkowego połączenia.

Kolejną różnicą między gatunkami jest komunikacja, która w przypadku kota i psa na kilku poziomach (zapachowym, dźwiękowym czy mowy ciała) mija się. Dźwięki, jak np. szczekanie będące wyrażeniem różnych emocji dla psa, będzie odbierane jako nieprzyjemny (odczuwany wręcz fizycznie jako ból) hałas przez kota. Pozycję leżącą na boku lub plecach pies odczyta jako sygnał uległości, kot natomiast jest wówczas gotowy do ataku wszystkimi czterema łapami wyposażonymi w ostre i niebezpieczne pazury oraz pysk i zęby gdyż to jego pozycja obronna. Feromony wydzielane przez kota nie są odczytywane przez psa i odwrotnie, co również wyklucza porozumienie na poziomie chemicznym.

            Na charakter zwierzęcia składa się temperament i jego doświadczenia, zdobywane w trakcie rozwoju. Na kształtowanie tych drugich mamy wpływ w procesie socjalizacji, także poprzez wzajemne przedstawienie przedstawiciela innego gatunku. Biorąc pod uwagę zamknięcie się tych okresów, kiedy zwierzęta reagują lękiem zamiast ciekawością, wybierając unikanie, co u psów i kotów przypada na ok siódmy tydzień życia, należy wziąć pod uwagę doświadczenie we wzajemnych relacjach w tym okresie wrażliwości (czyli od 2 do 7 tygodnia życia). Elementy środowiska przyswojone przez zarówno kota jak i psa w tym krótkim czasie (także wzorce innych zwierząt jako kompanów relacji społecznych) będą zapamiętane z dużym prawdopodobieństwem jako pozytywne.

Dodatkowo okresy rozwojowe, w których znajdują się wówczas zwierzęta, związane z zabawą wzmocnią możliwość odbierania partnera innego gatunku jako kompana do figli a nie elementu/końca łańcucha łowieckiego/pokarmowego, (czyt.) ofiary. W ten sposób przygotowane i ukształtowane celowo psy i koty mają większe szanse na późniejsze zgodne życie w międzygatunkowych grupach, dlatego je powinniśmy wybierać ewentualnych połączeń.

            Często obserwowanym w mojej ocenie błędem jest wybór metod i technik łączenia zwierząt różnych gatunków, dobierany przez pryzmat oprawcy (jeśli zatem mówimy o połączeniu kota i psa – dobranie technik właściwych dla psa) a nie ofiary. Mam tu na myśli przykładowo wprowadzenie psa na smyczy na terytorium kota, pokazywanie kotu psa, gdy mruczek znajduje się na rękach u opiekuna, etc. Te techniki z punktu widzenia terytorialnego kota, upatrującego w ograniczeniu przestrzeni awersję już same w sobie nie są pozytywne, bowiem ograniczają i nie dają wyboru.

Tym samym dużo lepsze rezultaty w relacjach między psem i kotem będą mieli ci, przyjmujący koci punkt widzenia i metody właściwe do łączenia kotów, które polecamy w grupie Dokocenie, a nie odwrotnie.

To moje spostrzeżenie, promuję je, gdyż uważam za uzasadnione z punktu widzenia etogramu kota, jego potrzeb a także braku awersyjności tych metod w kontekście psa (pies nie odbiera przegrody socjalizacyjnej jako awersji, w przeciwieństwie do kota dla którego przytrzymywanie na rękach jest nieprzyjemnym ograniczeniem).