Mam problem z Sylwestrem. Nie dlatego, że popieram strzelanie, ale po prostu nie pojmuję hipokryzji… Niby jest od groma wiedzy, webinarów, szkoleń, behawioryści grzmią a efekty marne…
Oczywiście huk petard jest dla wielu ludzi i zwierząt nieprzyjemny, wywołuje dyskomfort, lęk a nawet traumę (na zdjęciu macie jednego z moich pacjentów), dezorientuje, bywa przyczyną śmierci wielu istnień (dzikich zwierząt, dużo się mówi o ptakach)…
Niemniej jednak … mam w sobie dużą niechęć do tego tematu; tak dużą, że wczoraj wykpiłam się urlopem przed wypowiedzią w telewizji, bo uważam, że krótko to o tym problemie mówić nie można (a redaktorka zaznaczyła, że wypowiedź ma być krótka).
Abstrahując od tych wszystkich opcji, które coraz częściej są brane pod uwagę (brak pokazów sztucznych ogni, brak petard hukowych, nawet widziałam reklamę w jednym z dyskontów cichych fajerwerków – i super!, wszechobecne apele o rozsądek i „zabawę” jedynie w noc sylwestrową, a nie od dziś do nowego roku…) coś tu w mojej ocenie „nie styka”!
Nie mogę pojąć kilku spraw. Ponieważ wiadomo nie od dzisiaj, że:
część społeczeństwa zwierząt nie posiada, nie lubi, nie ma też empatii i strasznie im z tego powodu wszystko jedno, że Wasz zwierzak (czy siostra w spektrum autyzmu, bo ten problem podobnie a może nawet bardziej dotyczy ludzi) cierpi – oczekiwanie od nich, że „zrozumieją”, nabędą tę zdolność i staną się lepsi jest bezcelowe i naiwne; łatwiej jest zacząć od siebie…
jeśli Twój zwierzak wykazuje jakiekolwiek oznaki dyskomfortu związanego z dźwiękami – a jak pokazują doświadczenia behawiorystów, w tym moje – duża część psów i kotów je posiada, NALEŻY Z NIMI PRACOWAĆ nad tymi pierwszymi sygnałami, ponieważ „lęki rodzą się szybko” i tym trudniej się ich pozbyć im bardziej uogólniony jest to strach (mam na myśli, że łatwiej pozbyć się dyskomfortu z powodu dźwięku domofonu niż obawy przed każdym wysokim głośnym dźwiękiem, który pies usłyszy)
tydzień przed Sylwestrem to zdecydowanie a późno na pracę ze straumatyzowanym zwierzakiem! Jeśli obudziliście się z przysłowiową ręką w nocniku możecie jedynie:
wdrożyć środki farmakologiczne,
wspierać psa czy kota podczas sylwestra (być przy zwierzaku, zapewnić mu maksymalny możliwy komfort, wyciszenie, zacienienie, itp.), albo ….
wyjechać do głuszy, gdzie dźwięki hucznego Sylwestra Was nie dosięgną.
Możecie też, a nawet POWINNIŚCIE, wdrożyć stosowną terapię od stycznia, aby kolejny Sylwester przebiegał spokojniej. Oczywiście, nie wszystkie zwierzęta będą w stanie przepracować taką traumę, jak na zdjęciu, jednak każde wsparcie które okażecie psu czy kotu, każda praca terapeutyczna powinna zmierzając do celu, zakładać lepsze funkcjonowanie na co dzień a nie tylko cel sam w sobie. Lęków nie jesteśmy w stanie się pozbyć, możemy tylko nauczyć się z nimi funkcjonować lepiej, zmienić reakcje na nie i takie wsparcie jesteśmy naszym zwierzakom winni.
Kto by nie chciał psa i kota pod jednym dachem? Pewnie większość (jak obserwuję) rodzin, ale jak się okazuje, to nie takie proste.
Łączenie zwierząt odmiennych gatunków jest skomplikowanym zagadnieniem, głównie dlatego, że źle się do tego zabieramy. Często zamiast zacząć od poszerzenia wiadomości jak to zrobić, zwierzęta bez żadnego przygotowania są sobie przedstawiane, stawiane przed faktem dokonanym, w naiwnym oczekiwaniu, że „będzie dobrze”, co skutkuje ich wzajemną niechęcią a… trudno o dobre drugie wrażenie, kiedy pierwsze było przerażające, powodowało lęk, frustrację czy złość, czyli skrajne, negatywne emocje.
To na co warto zwrócić uwagę, poza:
– dobrym przygotowaniem się do procesu połączenia zwierząt odmiennych gatunków (teoretycznym, aby mieć wiedzę o każdym a także poznać techniki i metody nieawersyjne),
– zapewnieniem obu zwierzętom bezpieczeństwa i przestrzeni to
– uwzględnienie ról, jakie pełnią i różnic, płynące z ich etogramu i potrzeb.
Nie można tracić z oczu, że mamy do czynienia z dwoma indywidualnościami i wzięcie pod uwagę wieku oraz temperamentu zwierząt nie pozostaje bez znaczenia – np. wobec kociego seniora szczeniak może być zbyt natarczywy, a temperamentny kot może dokuczać flegmatycznemu psu.
W przypadku psa i kota (które to połączenie jest najczęstszym w naszych domach, ale równie dobrze możemy analizować w tym zestawieniu kota i świnkę morską lub kota/psa i ptaka) będzie ich wbrew pozorom wiele, m.in. łańcuch łowiecki – sztywny wzorzec zachowania uruchamiany w trakcie polowania.
U psów w wyniku hodowli części łańcucha zostały celowo wygaszone pod kątem użytkowości tych zwierząt, przeciwnie do kotów, które zachowały wszystkie elementy składowe.
Biorąc pod uwagę wielkość obu gatunków i relatywnie większą reaktywność kota częściej on w tym układzie będzie gonioną ofiarą (chociaż przy dysproporcjach w drugą stronę, kiedy kot (np. Savannah) jest dużo większy od psa (York), agresywne zachowania również się zdarzają). Warto dlatego wziąć pod uwagę różnicę w gabarytach zwierząt pod uwagę.
Tym bardziej jeśli założyć sytuację, kiedy mamy do czynienia z psem, u którego w łańcuchu łowieckim pogoń i schwycenie (jak np. u owczarka niemieckiego, czy posokowca bawarskiego) sama w sobie jest zachowaniem nagradzającym, dającym silną emocję przyjemności w momencie doznawania. Uciekający kot, (które to zachowanie leży w jego naturze w sytuacji zagrożenia, jako jedna ze strategii 5F), będzie bardzo silnym bodźcem, wyzwalającym u psa pogoń. Goniący pies natomiast wywoła u kota-ofiary w łańcuchu pokarmowym uruchomi strategię ucieczki.
Lęk i strach kota to uczucia ulegające szybkiemu warunkowaniu i utrwaleniu, a także generalizacji, przez co kolejne spotkanie i sam już widok psa może wzbudzać reakcję lękową mruczka. Praca post factum ze zwierzętami może okazać się niemożliwa. Z tych powodów warto zadbać o to pierwsze spotkanie. Świadomość opiekuna oraz dobre przygotowanie warunkują często pozytywny skutek międzygatunkowego połączenia.
Kolejną różnicą między gatunkami jest komunikacja, która w przypadku kota i psa na kilku poziomach (zapachowym, dźwiękowym czy mowy ciała) mija się. Dźwięki, jak np. szczekanie będące wyrażeniem różnych emocji dla psa, będzie odbierane jako nieprzyjemny (odczuwany wręcz fizycznie jako ból) hałas przez kota. Pozycję leżącą na boku lub plecach pies odczyta jako sygnał uległości, kot natomiast jest wówczas gotowy do ataku wszystkimi czterema łapami wyposażonymi w ostre i niebezpieczne pazury oraz pysk i zęby gdyż to jego pozycja obronna. Feromony wydzielane przez kota nie są odczytywane przez psa i odwrotnie, co również wyklucza porozumienie na poziomie chemicznym.
Na charakter zwierzęcia składa się temperament i jego doświadczenia, zdobywane w trakcie rozwoju. Na kształtowanie tych drugich mamy wpływ w procesie socjalizacji, także poprzez wzajemne przedstawienie przedstawiciela innego gatunku. Biorąc pod uwagę zamknięcie się tych okresów, kiedy zwierzęta reagują lękiem zamiast ciekawością, wybierając unikanie, co u psów i kotów przypada na ok siódmy tydzień życia, należy wziąć pod uwagę doświadczenie we wzajemnych relacjach w tym okresie wrażliwości (czyli od 2 do 7 tygodnia życia). Elementy środowiska przyswojone przez zarówno kota jak i psa w tym krótkim czasie (także wzorce innych zwierząt jako kompanów relacji społecznych) będą zapamiętane z dużym prawdopodobieństwem jako pozytywne.
Dodatkowo okresy rozwojowe, w których znajdują się wówczas zwierzęta, związane z zabawą wzmocnią możliwość odbierania partnera innego gatunku jako kompana do figli a nie elementu/końca łańcucha łowieckiego/pokarmowego, (czyt.) ofiary. W ten sposób przygotowane i ukształtowane celowo psy i koty mają większe szanse na późniejsze zgodne życie w międzygatunkowych grupach, dlatego je powinniśmy wybierać ewentualnych połączeń.
Często obserwowanym w mojej ocenie błędem jest wybór metod i technik łączenia zwierząt różnych gatunków, dobierany przez pryzmat oprawcy (jeśli zatem mówimy o połączeniu kota i psa – dobranie technik właściwych dla psa) a nie ofiary. Mam tu na myśli przykładowo wprowadzenie psa na smyczy na terytorium kota, pokazywanie kotu psa, gdy mruczek znajduje się na rękach u opiekuna, etc. Te techniki z punktu widzenia terytorialnego kota, upatrującego w ograniczeniu przestrzeni awersję już same w sobie nie są pozytywne, bowiem ograniczają i nie dają wyboru.
Tym samym dużo lepsze rezultaty w relacjach między psem i kotem będą mieli ci, przyjmujący koci punkt widzenia i metody właściwe do łączenia kotów, które polecamy w grupie Dokocenie, a nie odwrotnie.
To moje spostrzeżenie, promuję je, gdyż uważam za uzasadnione z punktu widzenia etogramu kota, jego potrzeb a także braku awersyjności tych metod w kontekście psa (pies nie odbiera przegrody socjalizacyjnej jako awersji, w przeciwieństwie do kota dla którego przytrzymywanie na rękach jest nieprzyjemnym ograniczeniem).