koty międzygatunkowo psy , ,

Sylwester. Co możesz zrobić dla swojego zwierzaka?

Mam problem z Sylwestrem. Nie dlatego, że popieram strzelanie, ale po prostu nie pojmuję hipokryzji… Niby jest od groma wiedzy, webinarów, szkoleń, behawioryści grzmią a efekty marne…

Oczywiście huk petard jest dla wielu ludzi i zwierząt nieprzyjemny, wywołuje dyskomfort, lęk a nawet traumę (na zdjęciu macie jednego z moich pacjentów), dezorientuje, bywa przyczyną śmierci wielu istnień (dzikich zwierząt, dużo się mówi o ptakach)…

Niemniej jednak … mam w sobie dużą niechęć do tego tematu; tak dużą, że wczoraj wykpiłam się urlopem przed wypowiedzią w telewizji, bo uważam, że krótko to o tym problemie mówić nie można (a redaktorka zaznaczyła, że wypowiedź ma być krótka).

Abstrahując od tych wszystkich opcji, które coraz częściej są brane pod uwagę (brak pokazów sztucznych ogni, brak petard hukowych, nawet widziałam reklamę w jednym z dyskontów cichych fajerwerków – i super!, wszechobecne apele o rozsądek i „zabawę” jedynie w noc sylwestrową, a nie od dziś do nowego roku…) coś tu w mojej ocenie „nie styka”!

Nie mogę pojąć kilku spraw. Ponieważ wiadomo nie od dzisiaj, że:

  1. część społeczeństwa zwierząt nie posiada, nie lubi, nie ma też empatii i strasznie im z tego powodu wszystko jedno, że Wasz zwierzak (czy siostra w spektrum autyzmu, bo ten problem podobnie a może nawet bardziej dotyczy ludzi) cierpi – oczekiwanie od nich, że „zrozumieją”, nabędą tę zdolność i staną się lepsi jest bezcelowe i naiwne; łatwiej jest zacząć od siebie…
  2. jeśli Twój zwierzak wykazuje jakiekolwiek oznaki dyskomfortu związanego z dźwiękami – a jak pokazują doświadczenia behawiorystów, w tym moje – duża część psów i kotów je posiada, NALEŻY Z NIMI PRACOWAĆ nad tymi pierwszymi sygnałami, ponieważ „lęki rodzą się szybko” i tym trudniej się ich pozbyć im bardziej uogólniony jest to strach (mam na myśli, że łatwiej pozbyć się dyskomfortu z powodu dźwięku domofonu niż obawy przed każdym wysokim głośnym dźwiękiem, który pies usłyszy)
  3. tydzień przed Sylwestrem to zdecydowanie a późno na pracę ze straumatyzowanym zwierzakiem! Jeśli obudziliście się z przysłowiową ręką w nocniku możecie jedynie:
    • wdrożyć środki farmakologiczne,
    • wspierać psa czy kota podczas sylwestra (być przy zwierzaku, zapewnić mu maksymalny możliwy komfort, wyciszenie, zacienienie, itp.), albo ….
    • wyjechać do głuszy, gdzie dźwięki hucznego Sylwestra Was nie dosięgną.
  4. Możecie też, a nawet POWINNIŚCIE, wdrożyć stosowną terapię od stycznia, aby kolejny Sylwester przebiegał spokojniej. Oczywiście, nie wszystkie zwierzęta będą w stanie przepracować taką traumę, jak na zdjęciu, jednak każde wsparcie które okażecie psu czy kotu, każda praca terapeutyczna powinna zmierzając do celu, zakładać lepsze funkcjonowanie na co dzień a nie tylko cel sam w sobie. Lęków nie jesteśmy w stanie się pozbyć, możemy tylko nauczyć się z nimi funkcjonować lepiej, zmienić reakcje na nie i takie wsparcie jesteśmy naszym zwierzakom winni.
międzygatunkowo praca behawiorysty , ,

Jak długo to potrwa? O perspektywie czasowej terapii behawioralnej zwierzęcia słów kilka….

Pytanie tytułowe jest jednym z tych, które padają dość często przed albo na samym początku podjęcia pracy z Klientem i jego zwierzakiem. Gwoli ścisłości – fajnie, że występuje… Niemniej jednak jest kilka aspektów pracy behawioralnej ze zwierzęciem, na które warto zwrócić uwagę aby z jednej stronny wytłumaczyć psa czy kota, z drugiej – uspokoić opiekuna.

Coraz częściej spotykam się z niemożliwymi do zrealizowania oczekiwaniami i to główny powód powstania tego artykułu. Co ciekawe, to ograniczenie nie dotyczy tak na prawdę pracy behawiorysty, ale możliwości zwierzaka, który ma określony problem i potrzebuje przestrzeni (czasu, miejsca, etapowości, powtórek…) i pozytywnego wsparcia opiekuna (akceptacji i braku ciśnienia z jego strony), aby się z kłopotem zmierzyć i poradzić sobie z zadaniem. My (behawiorysta + opiekun) możemy to ułatwić, albo utrudnić.

Waga problemu

Dużo zależy od samego problemu. Od tego, z czym zarówno opiekun jak i zwierzak ma się zmierzyć. Łatwiejsze zadania na ogół zajmą mniej czasu, trudniejsze, bardziej rozbudowane – więcej. Inaczej będzie wyglądała praca nad wypracowaniem komendy „siad” u psa a inaczej nad połączeniem zwierząt odmiennych gatunków (o ile w ogóle będzie to możliwe). Złożoność założonego zadania będzie determinowała jego etapowość, wielowątkowość, ta z kolei wpłynie na ilość powtórzeń a zatem – rozciągnięcie w czasie zadania. Mało tego, może się okazać, że ćwiczenie jest niewykonalne, bo założone etapy są zbyt trudne dla psa czy kota i wymagają modyfikacji „w trakcie”, dokładania etapów, rozbijania na czynniki pierwsze w naszych oczach błahego ćwiczenia.

Możliwości zwierzęcia

To moim zdaniem element najtrudniejszy i kluczowy. Niestety rzadko mamy na niego wpływ, chociaż to nie tak, że nie mamy go wcale. Każdy zwierzak jest inny, dlatego mimo wielu dostępnych narzędzi podejście zarówno behawiorysty jak i opiekuna musi być otwarte. Większą elastyczność w pracy nad sobą mają zwykle zwierzęta lepiej socjalizowane, niż te które pobawione były tego procesu, albo odbył się on w formie szczątkowej. Niemniej jednak zawsze należy próbować poprawić sytuację trudną niezależnie od przygotowania psa czy kota – trzeba mieć jednak świadomość, że ten z gorszą (czy żadną) przestrzenią na zmiany może nie wykonać planu w 100%… i to zaakceptować. Nie ma jednak gwarancji, że zwierzak doskonale przeszkolony do życia z człowiekiem w całości takowy wykona! Tu ważne będą także walory osobowościowe, geny czy temperament.

Narzędzia i techniki pracy

Poszukiwania metod „na tego konkretnego kota czy psa” może zająć tygodnie czy miesiące, a może zadziałać „coś” niemal przypadkiem. Warto zacząć od typowych, często działających patentów, ale można też sięgać po rozwiązania awangardowe (jak muzykoterapia czy aromaterapia). Z tego powodu warto wdrażać zawsze kilka technik, czy ćwiczeń aby sprawdzić, z którym zwierzę radzi sobie najlepiej albo odczuwa najwięcej przyjemności/satysfakcji z realizacji konkretnego zadania.

Z pewnością jednak możemy:

  • nie wprowadzać szumu informacyjnego – być precyzyjnym przy wydawaniu poleceń, mieć dobry timing reglamentując wzmocnienia (podając smakołyki, nagradzając zabawą, słowem czy kontaktem socjalnym), nie zmieniać poleceń (komend) w trakcie, etc.
  • dostosować zadanie do zwierzęcia indywidualnie i nie wymagać zbyt dużo jednorazowo – co będzie frustrujące zarówno dla ludzi jak i zwierzęcia – jeśli mamy psiaka z zaburzeniami separacyjnymi, który nie wytrzymuje wyjścia opiekuna za drzwi, ponieważ „zapala” się wcześniej, nie ma mowy o pracy na tym etapie – musimy wrócić/cofnąć się do momentu gdzie następuje pierwsza reakcja i spróbować ją przepracować, podobnie jeśli z innych powodów zadanie
  • nie stresować dodatkowo – nie zawsze zwierzę „załapie” od razu, co bywa powodem ludzkiej frustracji, którą chcąc nie chcąc przelewamy na trenującego zwierzaka, utrudniając w ten sposób jego zadanie, strofując go, uciekając się do metod awersyjnych, zamiast traktować zadanie jako element wspólnie spędzanego czasu
  • pracować systematycznie – brak regularności może być zabójczy dla postępów w pracy nad sobą i w takim wypadku ciężar niepowodzenia opiekun z pełną świadomością powinien wziąć na siebie.

Presja czasu

bywa trudna do zniesienia, szczególnie, gdy od rezultatów uzależnione jest „być, albo nie być” w tym wynajętym mieszkaniu (bo sąsiedzi już dawno stracili cierpliwość do szczekliwości psa i grożą skargami, a właściciel tylko szuka pretekstu) czy z powodu zbliżającego się urlopu lub krótkiego wyjazdu (a kot nie chce za nic wejść do transportera…)…

Niemniej jednak uderz się Czytelniku w pierś i zastanów, co zrobiłeś aby temu dramatowi zapobiec?

Najczęściej błędy wychowawcze powielane przez lata, nad którymi można było zapanować dużo wcześniej, ale… zawsze była jakaś wymówka, kończą się właśnie takimi obrazkami. Zachowanie negatywne utrwalone przez kilka miesięcy będzie wymagało tyle samo czasu na naprawę… Zatem nie ma na co czekać! Jeśli zauważacie zaburzenie behawioralne, rosnący problem – pracujcie. Nie wiecie jak? Szukajcie, kształćcie się. Nie macie czasu, nie możecie znaleźć, nie wiecie jak się z nim uporać – poproście o pomoc specjalistę, który doradzi co i jak. Dróg jest wiele… najgorsza to sprawę zostawić tak jak jest…

Do brzegu… to ile to potrwa?

Jeśli czytaliście wnikliwie – już wiecie 😉 Tyle ile się psuło, tyle będziemy naprawiać. W wielkim skrócie.

Czy czasem te prognozy bywają bardziej optymistyczne? Czasami tak… ale jak wyżej – zawsze zależy to od (po 1. i najważniejsze) zwierzaka i (po 2. nie mniej ważne) jego opiekuna.

Czy bywa gorzej i dłużej naprawiamy niż psuliśmy? Bywa i tak, a nawet gorzej – zdarza się, że zwierzę już nie ma przestrzeni na pracę nad danym problemem (szczególnie, gdy jego trauma jest bardzo silna, albo problem utrwalany latami, lub zwierzę ma bardzo dużo różnych spraw do przepracowania). Zdarza się, że kłopot przerasta zwierzaka i jest w stanie pracować tylko do konkretnego momentu. Ani milimetra dalej. Jednak nie powinno to zagrożenie zwalniać opiekuna z pracy – zawsze jest nadzieja na wypracowanie więcej. A czasami to jest wystarczające, aby pies, kot i człowiek czuli się lepiej i bardziej komfortowo, lub odczuwali mniejszy stres. Przykładowo traumatyczny wyjazd do weterynarza nie musi trwać 3h (bo zakłada stres już momencie wejścia do transportera którego kot nie cierpi) a 30 min (o ile przepracujemy trudy akceptacji transportera, zamknięcia w nim kota, umówimy się na konkretną godzinę, itd.).

Nikt z nas nie jest idealny i oczekiwanie od zwierzaka, że taki będzie albo że jego postępy takie będą – jest nie fair. Nie traćmy tego z oczu i spróbujmy wyjść na przeciw tym ograniczeniom, dając czas na pracę z problemem. Wszystkim wówczas będzie dużo lżej 🙂

koty międzygatunkowo psy , , ,

Łączenie różnych gatunków – moje spostrzeżenia na ten temat

            Kto by nie chciał psa i kota pod jednym dachem? Pewnie większość (jak obserwuję) rodzin, ale jak się okazuje, to nie takie proste.

Łączenie zwierząt odmiennych gatunków jest skomplikowanym zagadnieniem, głównie dlatego, że źle się do tego zabieramy. Często zamiast zacząć od poszerzenia wiadomości jak to zrobić, zwierzęta bez żadnego przygotowania są sobie przedstawiane, stawiane przed faktem dokonanym, w naiwnym oczekiwaniu, że „będzie dobrze”, co skutkuje ich wzajemną niechęcią a…  trudno o dobre drugie wrażenie, kiedy pierwsze było przerażające, powodowało lęk, frustrację czy złość, czyli skrajne, negatywne emocje.

            To na co warto zwrócić uwagę, poza:

– dobrym przygotowaniem się do procesu połączenia zwierząt odmiennych gatunków (teoretycznym, aby mieć wiedzę o każdym a także poznać techniki i metody nieawersyjne),

– zapewnieniem obu zwierzętom bezpieczeństwa i przestrzeni to

– uwzględnienie ról, jakie pełnią i różnic, płynące z ich etogramu i potrzeb.

Nie można tracić z oczu, że mamy do czynienia z dwoma indywidualnościami i wzięcie pod uwagę wieku oraz temperamentu zwierząt nie pozostaje bez znaczenia – np. wobec kociego seniora szczeniak może być zbyt natarczywy, a temperamentny kot może dokuczać flegmatycznemu psu.

W przypadku psa i kota (które to połączenie jest najczęstszym w naszych domach, ale równie dobrze możemy analizować w tym zestawieniu kota i świnkę morską lub kota/psa i ptaka) będzie ich wbrew pozorom wiele, m.in. łańcuch łowiecki – sztywny wzorzec zachowania uruchamiany w trakcie polowania.

U psów w wyniku hodowli części łańcucha zostały celowo wygaszone pod kątem użytkowości tych zwierząt, przeciwnie do kotów, które zachowały wszystkie elementy składowe.

            Biorąc pod uwagę wielkość obu gatunków i relatywnie większą reaktywność kota częściej on w tym układzie będzie gonioną ofiarą (chociaż przy dysproporcjach w drugą stronę, kiedy kot (np. Savannah) jest dużo większy od psa (York), agresywne zachowania również się zdarzają). Warto dlatego wziąć pod uwagę różnicę w gabarytach zwierząt pod uwagę.

Tym bardziej jeśli założyć sytuację, kiedy mamy do czynienia z psem, u którego w łańcuchu łowieckim pogoń i schwycenie (jak np. u owczarka niemieckiego, czy posokowca bawarskiego) sama w sobie jest zachowaniem nagradzającym, dającym silną emocję przyjemności w momencie doznawania. Uciekający kot, (które to zachowanie leży w jego naturze w sytuacji zagrożenia, jako jedna ze strategii 5F), będzie bardzo silnym bodźcem, wyzwalającym u psa pogoń. Goniący pies natomiast wywoła u kota-ofiary w łańcuchu pokarmowym uruchomi strategię ucieczki.

Lęk i strach kota to uczucia ulegające szybkiemu warunkowaniu i utrwaleniu, a także generalizacji, przez co kolejne spotkanie i sam już widok psa może wzbudzać reakcję lękową mruczka. Praca post factum ze zwierzętami może okazać się niemożliwa. Z tych powodów warto zadbać o to pierwsze spotkanie. Świadomość opiekuna oraz dobre przygotowanie warunkują często pozytywny skutek międzygatunkowego połączenia.

Kolejną różnicą między gatunkami jest komunikacja, która w przypadku kota i psa na kilku poziomach (zapachowym, dźwiękowym czy mowy ciała) mija się. Dźwięki, jak np. szczekanie będące wyrażeniem różnych emocji dla psa, będzie odbierane jako nieprzyjemny (odczuwany wręcz fizycznie jako ból) hałas przez kota. Pozycję leżącą na boku lub plecach pies odczyta jako sygnał uległości, kot natomiast jest wówczas gotowy do ataku wszystkimi czterema łapami wyposażonymi w ostre i niebezpieczne pazury oraz pysk i zęby gdyż to jego pozycja obronna. Feromony wydzielane przez kota nie są odczytywane przez psa i odwrotnie, co również wyklucza porozumienie na poziomie chemicznym.

            Na charakter zwierzęcia składa się temperament i jego doświadczenia, zdobywane w trakcie rozwoju. Na kształtowanie tych drugich mamy wpływ w procesie socjalizacji, także poprzez wzajemne przedstawienie przedstawiciela innego gatunku. Biorąc pod uwagę zamknięcie się tych okresów, kiedy zwierzęta reagują lękiem zamiast ciekawością, wybierając unikanie, co u psów i kotów przypada na ok siódmy tydzień życia, należy wziąć pod uwagę doświadczenie we wzajemnych relacjach w tym okresie wrażliwości (czyli od 2 do 7 tygodnia życia). Elementy środowiska przyswojone przez zarówno kota jak i psa w tym krótkim czasie (także wzorce innych zwierząt jako kompanów relacji społecznych) będą zapamiętane z dużym prawdopodobieństwem jako pozytywne.

Dodatkowo okresy rozwojowe, w których znajdują się wówczas zwierzęta, związane z zabawą wzmocnią możliwość odbierania partnera innego gatunku jako kompana do figli a nie elementu/końca łańcucha łowieckiego/pokarmowego, (czyt.) ofiary. W ten sposób przygotowane i ukształtowane celowo psy i koty mają większe szanse na późniejsze zgodne życie w międzygatunkowych grupach, dlatego je powinniśmy wybierać ewentualnych połączeń.

            Często obserwowanym w mojej ocenie błędem jest wybór metod i technik łączenia zwierząt różnych gatunków, dobierany przez pryzmat oprawcy (jeśli zatem mówimy o połączeniu kota i psa – dobranie technik właściwych dla psa) a nie ofiary. Mam tu na myśli przykładowo wprowadzenie psa na smyczy na terytorium kota, pokazywanie kotu psa, gdy mruczek znajduje się na rękach u opiekuna, etc. Te techniki z punktu widzenia terytorialnego kota, upatrującego w ograniczeniu przestrzeni awersję już same w sobie nie są pozytywne, bowiem ograniczają i nie dają wyboru.

Tym samym dużo lepsze rezultaty w relacjach między psem i kotem będą mieli ci, przyjmujący koci punkt widzenia i metody właściwe do łączenia kotów, które polecamy w grupie Dokocenie, a nie odwrotnie.

To moje spostrzeżenie, promuję je, gdyż uważam za uzasadnione z punktu widzenia etogramu kota, jego potrzeb a także braku awersyjności tych metod w kontekście psa (pies nie odbiera przegrody socjalizacyjnej jako awersji, w przeciwieństwie do kota dla którego przytrzymywanie na rękach jest nieprzyjemnym ograniczeniem).        

międzygatunkowo , , ,

Realny wpływ na pomoc terapeutyczną zwierzęciu poprzez współpracę między Opiekunem a behawiorystą

            Problem behawioralny zwierzęcia bywa niedostrzegany, tym bardziej im mniejsze jest zwierzę. Gdy zachowanie nie sprawia ludziom problemu, bywa nawet miesiącami czy latami „niewidzialne” lub ignorowane, co znacznie utrudnia diagnozę, dotarcie do źródłowych emocji czy przyczyn oraz podjęcie skutecznej terapii. Kiedy zagadnienie dotyczy sikania przez kota do butów, zjadania kup przez psa na spacerze, albo niechętne wejście do przyczepy przez konia nagle urasta do skali zachowania kłopotliwego i nieakceptowanego przez człowieka, który szuka pomocy u specjalisty.

            Behawior z którym opiekun sam sobie nie radzi – nie podoba mu się, szkodzi mu w jakiś sposób, nie wyraża na nie zgody – uważane jest za problemowe (chociaż nie zawsze jest zachowaniem patologicznym w świetle spektrum zachowań danego gatunku, jego etogramu). Wówczas spotykamy się na konsultacji w celu otwarcia dialogu i poprawy zachowania zwierzaka.

            Spotkanie z behawiorystą to jedynie chwila, wycinek dnia pupila, w ciągu którego zadaniem eksperta jest poznać zwierzę poprzez:

  • wywiad z właścicielem (osobisty, mailowy bądź mieszany),
  • obserwację zachowania i środowiska, w którym żyje zwierzę z Opiekunami,
  • próbę podjęcia interakcji z pacjentem.

Czasami niezbędne są materiały dodatkowe – np. nagrania filmowe, szczególnie w sytuacji zaburzeń separacyjnych, w których istotne jest odkrycie motywacji zwierzęcia do prezentowania zachowania aby móc wpłynąć terapeutycznie na określone emocje i je zmienić. Inaczej pracuje się z zaburzeniem separacyjnym o podłożu lękowym a odmiennie w przypadku zdiagnozowania nudy.

            Zaangażowanie ze strony behawiorysty zarówno na spotkaniu z opiekunem, skupione na zwierzęciu, jak i potem – zorientowane na człowieka, może się rozbić o ścianę:

  • zmęczenia opiekuna problemem, dlatego nie warto czekać do kresu możliwości
  • niechęci, co może wynikać z braku umiejętności lub wiedzy
  • braku czasu, czego przyczyną może być kiepska organizacja lub wysoki stopień skomplikowania rodzinnego i zawodowego czy
  • słabej motywacji do pracy z pupilem, najczęściej w poczuciu beznadziei, kiedy przy wielu podjętych próbach, nie udało się znaleźć żadnego rozwiązania.

            Zadaniem zwierzęcego psychologa poza odbyciem konsultacji jest podjęcie próby zmotywowania opiekuna do wysiłku, a także sporządzenie dokumentu, z którego będzie wynikało:

  • czemu zwierzę zachowuje się w określony sposób, ale także
  • jakie emocje mu towarzyszą i
  • w jaki sposób je zmienić, aby wpłynąć skutecznie na zachowanie i w efekcie
  • zmodyfikować je tak, by było akceptowalne.

            W kompetencji behawiorysty leży również edukacja – objaśnienie opiekunowi podłoża zachowania, wynikającego z etogramu gatunku lub wykraczającego poza niego a także zwrócenie uwagi na możliwe utrudnienia płynące z natury zachowania (jeśli wynika z etogramu danego gatunku – jest fizjologiczne – zazwyczaj praca nad nim jest bardzo trudna, jak w przypadku znakowania kotów; jeśli jest patologiczne – jak nadpobudliwość psów – wówczas łatwiej wprowadzić zmiany, ale nastawienie na systematyczność i kombinowanie kilku metod pracy, najczęściej przynosi lepsze efekty).

Żaden nawet najlepiej teoretycznie przygotowany behawiorysta z wieloletnim doświadczeniem, nie zmieni problematycznego zachowania zwierzęcia samodzielnie (bez wsparcia Opiekuna) na jednej konsultacji.

            Czas i fundusze poświęcone na spotkanie z behawiorystą nie zmienią nic, o ile nie zostaną wdrożone pokonsultacyjne zalecenia i ustalenia. Systematyczne ćwiczenia, określone techniki behawioralne, czy zwyczajne wzbogacenie środowiska w zaciszu domowym w uzgodnionym przez Opiekuna i specjalistę okresie to podstawa sukcesu w poprawie zachowania psa czy kota. Terapia jest bowiem procesem, który wymaga nakładów pracy – zaangażowania i konkretnych działań – przy obarczeniu tymi codziennymi zadaniami Opiekuna. Ekspert jest jedynie przewodnikiem i doradcą.

            Pokonsultacyjna merytoryczna opieka najczęściej ustalona jest w formie krótkiego kontaktu lub kolejnego spotkania, po uzgodnionym uprzednio czasie na działania. Ma podsumować podjęte aktywności oraz nakreślić ich rezultat. Wielu opiekunów jednak się na nią nie decyduje, mimo iż często jest nieodpłatna. Dlaczego?

            Powody są prawdopodobnie 2:

  • pełen sukces i „odhaczenie problemu” w głowie Opiekuna bez poinformowania behawiorysty (a szkoda, bo każdy z nas lubi widzieć efekty swojej pracy, tym bardziej tak spektakularne) o postępach, albo
  • brak zaangażowania w podjęcie pracy ze zwierzęciem i własny dyskomfort, aby się do tego przyznać (co niestety zdaje się częstszym powodem braku kontaktu).

Chociaż nie wykluczone, że są również inne…

            Mniemam jednak, że przy zmotywowanym Opiekunie i regularnej pracy terapeutycznej ze zwierzęciem wyłapanie źle dobranych technik pracy nie przynoszących rezultatów jest kwestią czasu i zostanie wychwycone przez właściciela stosunkowo szybko (co czasami zgłaszają mi moi podopieczni). To się zdarza i nie jest odosobnione.

            Behawiorysta jest zawodowcem i doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że każde zwierzę wymaga indywidualnego podejścia, czasem odmiennej metody i nie profesjonalne byłoby obrażanie się na te sygnały ze strony zwierzaka. Zatem obawy Opiekuna idące w tym kierunku są niewłaściwe. Zasygnalizowany brak postępów i prośbę o inne pomysły z pewnością nie zostaną pozostawione same sobie, a wręcz uznane za wypełnienie zaleceń w pełni i konieczność dalszej pracy koncepcyjnej nad metodyką.